Witajcie!
Myślę, że większość z Was z niecierpliwością oczekiwało pojawienia się nowego sezonu "The Crown". Poprzednie części wypełnione były wydarzeniami, które z pewnością kojarzymy jedynie z opowieści lub zdjęć. Ten sezon może być dla niektórych wyjątkowy - ukazuje wydarzenia, które możemy skonfrontować z prawdą jaką sami pamiętamy, tą która działa się na naszych oczach. Czy jednak tak się stało - warto się w to wgłębić.
Sezon IV spina wydarzenia z lat 1977-1990. Na ekranach pojawia się postać Żelaznej Damy, Margaret Thatcher, a także ku uciesze i ciekawości rzeszy fanów serialu, postać księżnej Diany. Wątki dotyczące obu pań moim zdaniem całkowicie wypełniają sezon wzajemnie się przeplatając.
Odcinek 1 wita nas wyborem pierwszej kobiety-premier na stanowisko, a ostatni jest zwieńczeniem jej kadencji. Silnie ukazanym wątkiem na którym w mojej opinii opiera się cały sezon jest relacja Thatcher z panującą monarchinią, Elżbietą II. Ci którzy pamiętają czasy jej rządów wiedzą, że ich relacje były napięte, oraz wypełnione wieloma konfliktami (oczywiście nie otwartymi, na skalę krajową, ale za zamkniętymi drzwiami) i różnicami w poglądach. Obie panie faktycznie były w podobnym wieku, lecz wychowane w zupełnie innym środowisku, nauczone innych wartości i zasad postępowania. Wydaje mi się jednak, że postać Thatcher grana przez Gillian Anderson (która sama w sobie jest Amerykanką - wielkie słowa uznania za pracę nad akcentem!) jest nieco przerysowana. Nie sądzę, aby Pani premier realnie była osobą o tak silnym usposobieniu i tak stanowczej aparycji jaka jest prezentowana w serialu. A Wam jak się wydaje?
Ważną, o ile nie kluczową postacią 4 sezonu jest księżna Diana. Muszę powiedzieć, że wyjątkowo przeze mnie oczekiwana. Byłam niesłychanie ciekawa zaczynając sezon co zostanie odtworzone, jak księżna zostanie przedstawiona, czy aktorka (Emma Corrin) podoła roli, a przede wszystkim kopie jakich stylizacji będziemy mogli obejrzeć. Uważam, że podobieństwo jakie udało się uzyskać kostiumografom, charakteryzatorom, fryzjerom i wszystkim odpowiedzialnym za wygląd bohaterów jest co najmniej uderzające. Praca aktorki również jest godna pogratulowania. Wszyscy znamy postać księżnej Walii, jej głos, mimikę. Przed Emmą Corrin chyliło się ogromne wyzwanie w momencie przyjęcia przez nią roli. Sportretować jedną z najsłynniejszych kobiet świata - nie sądzę, że byle jaka aktorka podjęła by się takiego wyzwania. Sam wątek z Dianą i jej stosunkami wobec samej rodziny królewskiej, ale i Karola jest moim zdaniem odpowiedni. Nie uraża Windsorów, ale i nie uniewinnia Diany. Wydaje mi się, że jest to największy możliwy consensus jaki scenarzyści i historycy pracujący przy serialu mogli osiągnąć. Samym ukazaniem postaci jestem absolutnie zachwycona.
Uważam, że warto się również przyjrzeć postaci księcia Charlesa. Mówiąc szczerze bardzo się zawiodłam. Na postaci, nie na aktorze. Trzeba być świadomym ze serial jest serialem, lecz ufam, że realnie Karol nie był tak nieczułym i niewyrozumiałym człowiekiem. Jego relacja z Camillą również jest nam ukazana i niemniej ukazuje księcia jako skupionego tylko na sobie. W tym sezonie ukazany jest jako, moim zdaniem zadufany w sobie, skupiony tylko na swoim szczęściu nie biorąc pod uwagę niczego więcej. Nawet monarchii.
Obecni na ekranie są również pozostali członkowie rodziny królewskiej: między innymi księżniczka Małgorzata, a także po raz pierwszy dorośli książę Andrzej i książę Edward. Są oni jednak moim zdaniem dobrym wypełniaczem głównych wątków - tych dotyczących relacji Margaret Thatcher i Królowej Elżbiety II, oraz samej postaci księżnej Diany. Miło, że możemy ich zobaczyć, lecz jestem zdania, że zapewne większość z Was nie zaprzątała sobie nimi głowy tak jak dwoma paniami wspomnianymi przeze mnie powyżej. Czy mam rację?
W czasie trwania sezonu, z odcinka na odcinek widać, że scenarzyści nie szczędzili widzowi wrażeń. Ważnym aspektem o którym należy wspomnieć jest fakt, że sami scenarzyści potwierdzili, że wydarzenia ukazane w odcinkach 6-10 są fikcyjne. Opierają się na wydarzeniach realnych, ale nie mają nic wspólnego z prawdziwym przebiegiem konfliktów, sytuacji. Jak już wspomniałam, serial jest serialem i siłą rzeczy ma przyciągnąć widza. Pomimo tego myślę, że po raz kolejny należą się im brawa. Ukazanie wydarzeń pamiętanych z każdym sezonem przez coraz większą rzeszę odbiorców musi być wymagające i trudne. Z pewnością każdy chce sprostać oczekiwaniom, lecz oczekiwania nie zawsze równają się rzeczywistości. Mówiąc najbardziej ogólnie - moim zdaniem wykonali swoją pracę jak najbardziej skruputalnie.
Co mogę powiedzieć o strojach? Jak zwykle miód na moje oczy. Miałam wielkie oczekiwania i z wielką radością mogę powiedzieć, że na oczekiwaniach się nie skończyło. Amy Roberts, główna kostiumografka wykonała niesamowicie dobrą pracę. Szczególnie przy okazji postaci Diany, do której pragnę znowu się odwołać. Myślę, że te kadry z filmu powiedzą więcej niż tysiąc moich słów:
From Princess Diana’s wedding dress to Margaret Thatcher’s extraordinary outfits, delve behind the scenes to explore the stunning costumes created for Season Four of The Crown. pic.twitter.com/j622sb3925
— The Crown (@TheCrownNetflix) November 18, 2020
Jeżeli chodzi o samo wykonanie sezonu, praca kamery, atmosfera z jaką widz się styka nie różni się za wiele od tego, co mogliśmy widzieć w poprzednich sezonach. Wszystkie kadry są niesłychanie estetyczne, czyste, uporządkowane. Widać, że najmniejszy szczegół został dopracowany. Jako osoba, która nie zna się za wiele na tworzeniu i edycji filmów nie jestem w stanie powiedzieć więcej. Może ktoś z Was ma taką wiedzę i zechce się nią podzielić?
Moim zdaniem każda minuta oglądania sezonu absolutnie nie jest stracona. Fabularnie jest on najciekawszy - porusza najbardziej kontrowersyjne sytuacje rodziny Windsorów pod koniec XX wieku. Uważam, że nawet jak nie jest się fanem monarchii i nic się o niej nie wie warto poświęcić kilka chwil, aby zobaczyć jakie asy Peter Morgan ma w rękawie. Myślę, że nikogo nie zdziwię słowami, że z niecierpliwością czekam na sezon 5, który sam w sobie przynosi zarówno pozytywne jak i negatywne odczucia. Pozytywne, bo jest to kolejna okazja do spotkania się z Windsorami przed ekranami, ale i negatywne, ponieważ według zapowiedzi scenarzystów będzie to sezon ostatni.
Pisząc cały czas zastanawiam się czy nie pominęłam żadnego ważnego aspektu o którym warto wspomnieć. Ostatnią myślą, która przychodzi mi do głowy jest ta jak moi czytelnicy, którzy obejrzeli sezon mogą zgodzić się (lub nie) z tym co przedstawiłam Wam w tym poście. Bardzo liczę na żywą dyskusję w komentarzach i na Wasze przemyślenia.
Pozdrawiam serdecznie i do napisania! :)
Gabi
Uważam, że ten sezon jest równie dobry jak poprzednie. Fenomenalne kreacje aktorskie Margaret Thatcher (byłam zaczwycona już po drugim odcinku nawet, jeżeli jej postać jest odrobinę przerysowana) i księżnej Diany stworzone przez Gillian Anderson i Emmę Corrin. Dodatkowo kostiumy odwzorowane niemalże z dokładnością 1:1. Również jestem pod ogromnym wrażeniem! :)
OdpowiedzUsuń